Nie tak miało być - bolesna porażka Joanny Jędrzejczyk
Wysokie kopniaki nie wystarczyły do zwycięstwa
Prawdopodobnie większość polskich fanów mieszanych sztuk walki wyobrażała sobie ten poranek zgoła inaczej. Nasza wyśmienita zawodniczka pochodząca z Olsztyna - Joanna Jędrzejczyk, w sobotę stoczyła rewanżowy pojedynek z Amerykanką Rose Namajunas. Polka walczyła o odzyskanie tytułu mistrzyni świata federacji UFC w kategorii słomkowej, który straciła w listopadzie ubiegłego roku.
Tym razem obyło się bez knockoutu, Jędrzejczyk przegrała bowiem decyzją sędziów po bardzo wyrównanej walce. W trakcie całego pojedynku Polka próbowała wykorzystywać różne techniki walki, starając się nie stracić przy tym zimnej krwi. Była zdecydowanie aktywniejsza w ringu od swojej przeciwniczki, jednak to nie wystarczyło, aby w ogólnym rozrachunku przekonać do siebie członków składu sędziowskiego. Ostateczny werdykt: 46:49, 46:49, 46:49 na korzyść Amerykanki. Prawie półroczne przygotowania olsztynianki okazały się niewystarczające na odzyskanie mistrzowskiego pasa.
Tuż po walce Jędrzejczyk ustosunkowała się do decyzji sędziowskiej: "Ja myślę, że tą walkę wygrałam. 140 moich ciosów kontra 84 od Rose. Jak tutaj można powiedzieć, że ja tutaj przegrałam tę walkę?" Polska zawodniczka jest zawiedziona niesprawiedliwym, w jej oczach, werdyktem. Swoją walkę określiła mianem "jednej z najlepszych w karierze", toteż zrozumiała jest frustracja, z jaką zmaga się teraz Polka.
Co teraz z karierą Joanny Jędrzejczyk? Czas na okres ciężkiego treningu i refleksji nad tym, czego zabrakło w starciu z Rose Namajunas. Amerykanka, póki co zdaje się być nietykalna. Wierzymy jednak, że powrót Polki na sam szczyt jest tylko kwestią czasu.
Komentarze
Prześlij komentarz